Wycieczki rowerowe w 2019
Morowa borowa majówka rowerowa
1 – 4 maja 2019
Toruń – Bory Tucholskie (220 km)
- Wydarzenie na Facebooku
- Galeria (Flickr) fot. Lidia Gdaniec, Maciej Nadolski i Danuta Burnicka
- Podstawowe informacje
- Koszt i zapisy
- Relacja
- Galeria (Flickr) fot. Lidia Gdaniec, Maciej Nadolski
Podstawowe informacje
- Termin: 1 – 4 maja 2019 (środa – sobota)
- Trasa: z miejscowości Wiele, przez Bory Tucholskie, Cekcyn, Chełmno – powrót rowerami do Torunia
- Dystans: ok. 220 km przez 4 dni
- Maksymalna liczba osób: 16
- Kierownik wycieczki: Lidia Gdaniec
Koszt i zapisy
Koszt: 250 zł
- W cenie: 3 noclegi (w tym jeden nocleg ze śniadaniem) oraz przejazd busem z przyczepką rowerową na trasie Toruń-Wiele (przy braku kompletu osób w busie koszt może trochę wzrosnąć). Wyżywienie i bilety wstępu do zwiedzanych obiektów we własnym zakresie.
Zapisy: do 31 marca 2019
- Warunkiem przyjęcia zapisów jest wpłata zadatku w wysokości 150 zł na konto Fundacji Amicus Universitatis Nicolai Copernici nr 56 1140 2017 0000 4502 0345 2695, z dopiskiem Skołowani: Bory Tucholskie. Brak wpłaty zadatku w tym terminie zostanie potraktowany jako rezygnacja.
- Zgłoszenie
Relacja
Każdego dnia uczestnicy wycieczki opracowywali swoisty dziennik podróży. Relacje spisała Danka "Dynamik" Burnicka.
1 maja 2019
Wczesnym rankiem zapakowaliśmy rowery na przyczepkę i ruszyliśmy busem na północ. Po 2,5 godz. dotarliśmy do Wiela. Zwiedziliśmy tam przepiękna Kalwarię. Niestety dużo stacji wymaga renowacji. Autorem niektórych rzeźb był Pan Zelek - nasz regionalnych rzeźbiarz, który stworzył też niedźwiedzie stojące przed siedzibą lasów państwowych w Toruniu.
Z Wiela pojechalismy do miejscowości Brusy-Jaglie. Przed chatą kaszubską dołączyli do nas Iwona i Piotr. Przewodnik, pan Krzysztof, przedstawił nam kaszubskie ciekawostki. Czy wiecie, że kaszubski jest jedynym oficjalnie zarejestrowanym językiem regionalnym w Polsce? Po krótkim pokazie kaszubskich instrumentów stworzyliśmy 6-osobowy zespół muzyczny i zagraliśmy "Szła dzieweczka do laseczka" . W czerwcu zamierzamy wystąpić w programie "Nie mam talentu i się tego nie wstydzę". Następnie obył się teleturniej, pt. "Co to jest?", w którym wzięły udział dwie wrogo nastawione drużyny, czyli panie i panowie. Pan Krzysztof pokazywał różne przedmioty z dawnych lat i musieliśmy zgadywać do czego służą. Dzięki niesamowitej wiedzy skołowanego Macieja, płeć piękna poległa jak Krzyżacy pod Grunwaldem 0 do 10.
Tuż obok znajduje się muzeum-pracowna, gdzie żył i tworzył wybitny kaszubski artysta Józef Chełmowski - uważany za polskiego ludowego Leonarda da Vinci. W swojej sztuce poruszał głównie tematy religijne oraz dotyczące współczesnych wydarzeń. Jego filozoficzne podejście do świata zawarł w swoich obrazach, rzeźbach i książkach. Józef Chełmowski był skromnym artystą, a jego prace można podziwiać również w Muzeum Etnograficznym w Toruniu. Za jedno z jego największych dzieł uważany jest obraz wysoki na prawie metr i długi na 55 metrów, który przedstawia treść Apokalipsy św. Jana. Niestety jego rozmiary uniemożliwiają jego ekspozycję. Szczerze polecamy zatrzymać się na chwilę w tym muzeum.
W dalszą drogę ruszyliśmy przy nieco gorszej pogodzie. Zrobiło się chłodniej i zaczął kropić deszcz. Na obiedzie w Swornychgaciach mogliśmy skosztować kaszubskich potraw, po czym szybko przez piachy dotarliśmy do Funki. Po zamarźnięciu na pomoście zostaliśmy odratowani przez bliżej nieznane osoby, które rozpaliły gorące ognisko. Około 22 wróciliśmy do równowagi.
Motto na jutro: Szczęście w Cekcynie będzie o wieczornej godzinie.
2 maja 2019
Dzisiejszy dzień był dla prawdziwych twardzieli..., ale szczegóły później.
Na początku zaczniemy od odpowiedzi na pytania i inne komentarze.
- Piosenki jeszcze nie napisaliśmy.
- Kożuszki dzisiaj nie były potrzebne, ale czapki, pełne rękawiczki, szaliki i głębokie reformy owszem.
- Choragiewki mamy trzy. Dwie polskie flagi i jedną niebieską z żółtymi gwiazdkami.
- Nie było nagród za wygranie konkursu "Co to jest?" Przegrana drużyna miała wykonać zadanie wyznaczone przez zwycięzców, ale nam się upiekło.
- Regionalne dania były tylko dwa: ciszki kaszubskie z cebulką i skwarkami oraz zalewajka.
Dzisiaj pierwszą niespodziewaną atrakcją było zwiedzanie wyłuszczalni nasion, która została zbudowana w 1913 i była wówczas jedyną w Europie. Szyszki przyjeżdżały z dalekich krajów pociągami. Teraz takiego typu zakładów jest więcej, przerabiają szyszki tylko z lokalnych lasów i transport odbywa się niestety ciężarówkami. Szyszki na tory! W wyłuszczalni zwiedzaliśmy starą 3-piętrową, nieczynną już cześć zabytkową, część nowoczesną mieszczacą się tylko w dwóch sąsiadujących pomieszczeniach oraz "porodówkę" dla kiełkujących nasion.
Następnie jechaliśmy przez tereny, które ucierpiały od pamiętnej nawałnicy, która połamała tysiące hektarów lasów w Borach Tucholskich w 2017 roku. Te prawie księżycowe widoki na trasie nadal robiły ogromne wrażenie, zwłaszcza samotne drzewa na przeoranych dużych połaciach samej ziemi oraz sterty powyrywanych sosnowych korzeni. Przez gładki asfalt i wiatr wiejący w sakwy osiągnęliśmy zawrotną prędkość skołowanego pstrąga i ominęliśmy planowane zwiedzanie zapory w Mylofie. Zatem bilans zaplanowanych i niezaplanowanych atrakcji wyszedł na 0.
Kolejna trasa przebiegała przez zmielony asfalt w kolorze beżowym. Rowery grzęzły w nim po same osie, a piasek przesypywal się dziurkami od sznurowadeł. Wieczorem musieliśmy wypłukać nadmiar tego piasku zgromadzonego w nerkach złotym napojem.
Po zwiedzeniu cudu techniki, jakim jest akwedukt w Fojutowie udaliśmy się na obiad. Ostatni odcinek dzisiejszej trasy wyciągnął się o prawie 10 km, co spowodowało, że udało się zobaczyć szczęśliwą siódemkę na licznikach.
Przy wieczornym Różańcu w remisie OSP dowiedzieliśmy się, że skrzydełka z nasion z wyłuszczalni trafiają do fabryki Bella w Toruniu i fabryki Red Bulla.
Motto na jutro: Dzień zakochanych w dwóch kółkach
3 maja 2019
Chełmno, miasto miłości, naprawdę nas kocha, bo zdążyliśmy przed deszczem.
Na początku ostrzegamy też, że dzisiejsza relacja przeznaczona jest tylko dla dorosłych czytelników. Rano pojechaliśmy do centrum promocyjnego Antrejka, gdzie można było kupić Fjutki, czyli syropy z buraka cukrowego. Wetylku, królu polskich buraków cukrowych, myślimy o Tobie!
Grupa w ciągu dnia dzieliła się na dwie podgrupy. Jedna się co chwilę rozbierała i ubierala jak królowa angielska, w myśl kaszubskiego powiedzenia "Rychtuj się tak ruk-cuk", czyli szykuj się szybko. A druga nie zmieniała kreacji w czasie jazdy.
W rezerwacie Cisów staropolskich wyściskaliśmy serdecznie najstarszy egzemplarz tego gatunku, czyli cis Chrobry. Wyszliśmy stamtąd wielce zadowoleni, że w tym samym czasie rezerwatu nie zwiedzały również komary.
Kolejnym punktem programu było Rykowisko, gdzie serwowano smaczne potrawy. Byliśmy tam również świadkami spektakularnego pojedynku dwóch samochodów na parkingu przed karczmą. Stłuczka zakończyła się remisem.
Następnie udaliśmy się na jarmark do Poledna, gdzie degustowaliśmy miejscowe specjały oraz podziwialiśmy stare samochody osobowe i ciągniki. Kilka kilometrów dalej zatrzymaliśmy się w Grucznie, aby zwiedzić stary młyn. Bardzo nas zaciekawił sprzęt ze starej cukierni, zwłaszcza formy do wyrabiania opłatków i komunikantów.
Ekspresowo przejechaliśmy ostatni odcinek trasy po lewej stronie Wisły, aby uciec przed goniącymi nas ciemnymi chmurami. Jechaliśmy tak szybko, że ogon wyprzedził głowę, a głowę, czyli kierownika wycieczki, pozostawiono daleko w tyle. Na sam koniec mieliśmy bardzo stromy podjazd do centrum Chełmna. Wysiłek ten został jednak wynagrodzony fantastycznymi pierogami i słuszną porcją sernika z bezą.
Z przykrością informujemy również, że resztka złotonośnego piasku została wypłukana. Prześwietliliśmy się również nawzajem i u nikogo nie znaleźliśmy żadnych grudek szlachetnych metali. Zatem nie planujemy poddawać się laparoskopii, ani innemu zabiegowi chirurgicznemu.
Motto na jutro: Każdy będzie uśmiechnięty, bo spotkamy się z Walentym.